
MKS Kluczbork był prawdziwą zmorą piłkarzy Karkonoszy Jelenia Góra w XXI wieku, biało - niebiescy przegrywali z tą drużyną mecz za mecz, rzadko strzelając choćby gola. Najgorzej w Jeleniej Górze pamiętają wizytę w Kluczborku z ostatniej jesieni, gdzie wówczas podopieczni trenera Jacka Kołodziejczyka dostali lanie 0:6. Teraz miało się to zmienić, jednak optymizm w obozie gospodarzy był ostrożny. Lepiej zawody rozpoczęli gości, grali wysoko i starali się zmusić jeleniogórzan do błędów. Sami też je popełniali, a kontry Karkonoszy były naprawdę szybkie i groźne. W bramce KSK uwijał się Kukulski, która kilkoma interwencjami pokazał, że czuje się dobrze dysponowany. Jego chwila prawdy nadeszła w 29 minucie, gdy stanął oko w oko z Wojtyrą, który ustawił piłkę na jedenastym metrze. Rzut karny został podyktowany za przewinienie Klimka, co nie miało żadnego znaczenia w momencie, gdy Kukulski efektownie sparował piłkę. Do przerwy bez bramek, a po zmianie stron wraz z upływem minut rosły Karkonosze. Zespół trenera Majaka od 70 minuty praktycznie przejął inicjatywę, dużo było strzałów z dystansu, nie brakowało groźnych dośrodkowań, jednak gościom sprzyjało szczęście, a w 81 minucie skorzystali na pomyłce arbitra, który nie uznał prawidłowo zdobytej bramki Przybylskiego. Zawodnik KSK dopadł do piłki po "główce" Baszaka obronionej przez Szczerbala i spokojnie umieścił ją w siatce. Pomeczowa amatorska analiza VAR rozwiała wątpliwości, ale bramki na tablicy wyników nie odnotowano. Pięć minut później Przybylski potwierdził swoje strzeleckie umiejętności po raz drugi i tym razem nie było już żadnych problemów z uznaniem gola. Lider strzelców III ligi huknął bezpośrednio z rzutu wolnego i w ten sposób przekręcił swój licznik na osiemnaście. W piątej minucie doliczonego czasu gry piłkarze z Kluczborka wykonywali ostatni stały fragment gry, w pole karne miejscowych zapędził się nawet bramkarz MKS. Duże zmieszanie zakończone strzałem zawodnika gości, ale Kukulski po raz kolejny potwierdził, że to był jego dzień. - Na pewno dzisiaj po części odkupiliśmy winy za ten nieszczęsny mecz z jesieni. Biorąc pod uwagę ostatnie trzy sezony naszej rywalizacji przegrywaliśmy wszystkie mecze z Kluczborkiem, więc dzisiaj te trzy punkty cieszą tym bardziej. Zwycięstwo zostało odniesione w bardzo ciężkich okolicznościach, najpierw obroniony rzut karny przez Patryka Kukulskiego, później nieuznana bramka Marcina Przybylskiego. Przede wszystkim chciałbym podziękować chłopakom, bo zostawili masę zdrowia dzisiaj. Graliśmy w bardzo okrojonym składzie, ale udało nam się dowieźć trzy punkty i wracamy do gry o wyższe miejsca w tabeli - mówił po meczu trener Sławomir Majak. - 18 bramek Marcina Przybylskiego mówi samo za siebie, w kluczowych momentach potrafi wziąć odpowiedzialność na siebie i wykorzystać stworzoną sytuację. Cieszymy się, że mamy takiego zawodnika u siebie. Oczywiście wymagam od niego bardzo dużo, bo stać go jeszcze na dużo więcej. Dzisiaj znowu zapewnił nam trzy punktu, co pozwala nam powędrować w górę tabeli - dodaje opiekun Karkonoszy.
KARKONOSZE JELENIA GÓRA – MKS KLUCZBORK 1:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Przybylski (86). Czerwona kartka: Przybylski (90+5). Żółte kartki: Kocot, Przybylski, Klimek, Niemienionek, Nechyporenko, Maślak oraz Misztal, Bębenek, Szczerbal, Maj, Wiszniowski. Sędziował: Horożanecki (Żary).
KARKONOSZE: Kukulski - Niemienionek, Klimek, Bezpalec, Fediuk, Kocot, Radziemski, (67 Maciejewski), Nechyporenko, Baszak, Ratajski, Przybylski.
MKS: Szczerbal – Grolik, Trojanowski, Maj, Nowak, Neison (85 Sluga), Wiszniowski (62 Misztal), Napora, Janicki (62 Bębenek), Wojtyra (75 Zawada), Tuszyński.
fot. Tomasz Raczyński